John Corapi

Moderator: Marek MRB

Awatar użytkownika
myschonok
Przyjaciel forum
Posty: 957
Rejestracja: 15-02-10, 00:29
Lokalizacja: Miedzy Erkelenz a Hückelhoven

Re: John Corapi

Post autor: myschonok » 21-05-11, 19:48

Oczywiscie zaraz uslysze, ze kazdy jest grzesznikiem, a Jezus kocha pedofila.
:-) odemnie uslyszysz: tak, kazdy z nas jest grzesznikiem - i Jezus umarl i chce zbawienia rowniez tego pedofila.
Natomiast te i inne fakty sa omawiane na portalu Fronda.pl .Apeluje, abys napisal tam i poprosil o jego zamkniecie.
No, troche sie roznimy od frondy, mioedzy innymi tym, iz jest to strona prywatna i to jej wlasciciel ustanawia tu prawa.
Musisz zdac sobie sprawe, ze nie zyjemy w tzw christianitsa, tylko w normalnym, demokratycznym spoleczenstwie, gdzie szczegolnie moralizatorskie grupy religijne, koscioly, sekty sa szczegolnie pod lupa.

O, to ciekawe, takie pojecie demokracji jest mi calkowicie obce... :shock:
Dlaczego ks.Corapi polegl (niezaleznie od tego czy winny)? Poniewaz wzial sobie sekretarke i przebywal z nia sam na sam.Tym samym dal pretekst do oskarzen.
Musze przemyslec swoje postepowanie....niestety, z racjio wykonywanego zawodu przebywam z ludzmi roznej plci , czasem calkiem , zupelnie i absolutnie nagimi -sam na sam kazdego dnia, a nawet pare razy na dzien.Ciekawe kiedy mi przyjdzie chec rzucic sie na jakiegos mlodego chlopaka (no, moze byc rownie dobrze taki klient pod piecdziesiatke) i go wykorzystac seksualnie...a i moge go jeszcze odurzyc, aby o niczym nie wiedzial, mam tu przeciez cala apteke lekow do dyspozycji...
To juz wiecej jak 25 lat wykonuje swoj zawod...moze juz czas cos w swoim postepowaniu zmienic?!
Uwazam ponadto, ze sama ide celibatu przyciaga do tego zawodu wielu podejrzanych osobnikow.
I tu znowu uderzyles w moj czuly punkt, poniewaz jestem niejako dobrowolnym celibatariuszem
Jesli bym nie chciala celibatu zachowac - musiala bym sie rozstac z moim mezem , z ktorym juz 11 lat malzenstwem jestesmy.
Nie moge powiedziec, iz caly ten okres zachowalam czystosc ciala i ducha - ale to juz sprawa miedzy mna a Bogiem - moge za to z calym przekonaniem powiedzec, ze nawet ci sie czlowieku nie snilo,z jakich roznych powodow normalni ludzie, swieccy katolicy - acz i nie tylko- dobrowolnie chca celibat zachowac wlasnie dla dobra samych siebie czy swoich partnerow zyciowych.
O dobrach duchowych nie wspominajac.

Obiecalam sobie, wiecej w tematach poruszanych przez Ciebie nie pisac- ale jakos udaje Ci sie zawsze trafic w jakis moj czuly punkt :-)
Czlowiek w czlowieku umiera, gdy zlo czynione- nie boli- a dobro- nie raduje....

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11193
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Ojciec Corapi opuszcza kapłaństwo

Post autor: hiob » 25-06-11, 18:47

Pisałem dwukrotnie już na mym blogu o ojcu Corapim. Najpierw było to świadectwo, czy też może biografia tego niezwykłego człowieka. Później, jakieś trzy miesiące temu, napisałem ze smutkiem o oskarżeniu go o niemoralne zachowanie w stosunku do jakiejś dorosłej kobiety i o nadużywanie alkoholu i zażywanie narkotyków. Ojciec John został odsunięty od wszelkich działań związanych z jego kapłaństwem, nie mógł publicznie głosić kazań, ani sprawować sakramentów i czekał na wnioski ze śledztwa, jakie Kościół miał przeprowadzić.

Kilka dni temu ojciec John ogłosił, że opuszcza kapłaństwo. Był to prawdziwy szok dla wielu z nas. Ja, gdy pierwszy raz o tym usłyszałem, zresztą od pana Franka Kucharczaka, nie mogłem w to uwierzyć. Jednak nie trudno było to potwierdzić, przeglądając amerykańskie, katolickie portale.

W moich poprzednich notkach o ojcu Corapim napisałem między innymi:

"Ojciec Corapi jest dziś chyba najbardziej znanym kaznodzieją w Stanach Zjednoczonych. Ma niesamowity dar mówienia prostym językiem prawdy. Nagrał setki wykładów, konferencji, kazań, przemów, gdzie naucza katolickiej, ortodoksyjnej wiary. Przez lata przemierzał Stany wzdłuż i wszerz, głosząc Słowo Boże we wszystkich stanach i w wielu innych krajach."

"Niesamowita postać i niesamowity przykład Bożego Miłosierdzia w działaniu. Pokazujący nam także i to, że czasem musimy wszystko stracić i dosłownie wylądować na ulicy, by usłyszeć głos Boga. Bogactwo, pieniądze, sława – to nie jest błogosławieństwo. Bardzo często jest odwrotnie. Błogosławieni ci, o których mówił Pan Jezus w ostatnią niedzielę. Cisi, ubodzy w duchu, ci, co się smucą… Tak trudno nam to czasem zrozumieć. Dlatego tak dobrze się słucha ojca Corapi, bo on nie teoretyzuje. On to przeżył i jak on to nam powtarza, to można mu wierzyć.

"Corapi nie jest oskarżony o nic, co byłoby karane przez prawo. Nie są w to zamieszane żadne nieletnie osoby. Nie ma to żadnego związku z homoseksualizmem, czy pedofilią. Była pracownica, osoba pełnoletnia, oskarżyła go nie u prokuratora, czy na policji, ale u kilku, czy kilkunastu biskupów, rozsyłając do nich list. Nie ma na razie żadnych podstaw, by jej wierzyć. A jednak potraktowano ojca Corapiego jakby już udowodniono mu jakieś przestępstwo, lub przynajmniej niemoralne zachowanie."


Nie chcę tu przepisywać tego, co każdy sam może sobie przeczytać. Chodzi mi jedynie o pewne wprowadzenie do tematu. Uważałem i nadal uważam tego kapłana za osobę niezwykłą. Jego wykłady, kazania, nauki są wspaniałe, pełne miłości do Jezusa i Jego Matki, i zawsze zgodne z nauką Kościoła. To bardzo tradycyjny kapłan i mimo pięciu dyplomów wyższych uczelni i doktoratu z teologii daleki jest od wszelkich wymądrzań się. Ma wiarę jak małe dziecko i jak dziecko przyjmuje wszystko, czego naucza Kościół.

Ponieważ takie jest moje zdanie o nim, to z tym większym bólem serca przyjąłem jego decyzję porzucenia kapłaństwa. Dlatego chciałbym się tu podzielić z Wami moimi przemyśleniami na ten temat. I nie będzie to ani obrona jego decyzji, ani nie będzie to oskarżenie. Nie znam wszystkich faktów, lecz jedynie te, które są dostępne w Internecie. A to zapewne jedynie niektóre. Nie znam motywacji oskarżycieli, ani sędziów ojca Corapiego i nie czytam w jego sercu. Mogę tylko wysłuchać to, co on sam mówi i przyjąć to za dobrą monetę. Jednak cala ta sytuacja jest dla mnie niezwykle bolesna.

Ojciec Corapi w dniu 17 czerwca na swej stronie napisał między innymi:

"W najbliższą niedzielę, 19 czerwca, jest Niedziela Trójcy Świętej w liturgicznym kalendarzu Kościoła i Dzień Ojca w świeckim kalendarzu. To dzień, którego nigdy nie zapomnę. To będzie dwudziesta rocznica moich święceń kapłańskich. Przez dwadzieścia lat byłem nazywany "ojcem". […]

"Wszystko się zmienia, tylko Bóg pozostaje niezmienny, więc muszę wam powiedzieć o zasadniczej zmianie w moim życiu. Nie będę uczestniczył więcej w publicznym życiu jako kapłan. Są pewne osoby posiadające władzę w Kościele, które pragną, bym odszedł, więc odejdę." […]

"Obecne zarzuty, o których słyszeliście, pochodzą, o ile wiem, od osoby, której pomogłem w życiu więcej, niż jakiejkolwiek innej osobie. Wybaczam jej i mam nadzieję, że spotkają ją same dobre rzeczy." […]

"Kocham Kościół Katolicki i akceptuję to, co doszło do mnie. Niestety procedury, jakie są przestrzegane, są ze swej natury pełne wad, ale biskupi mają najwidoczniej moc działania tak, jak im pasuje. Nie mogę tu rozciągle tłumaczyć co do mnie dotarło, ale mogę zdradzić, że najbardziej prawdopodobne jest to, że zostanę zawieszony na zawsze, aż wszyscy o mnie zapomną. Nie mogą mi udowodnić żadnej winy, bo jestem niewinny i nie mogą udowodnić mojej niewinności, bo to nielogiczne i niemożliwe. Wszystkie cywilizowane społeczeństwa to wiedzą. Ale najwyraźniej nie wiedzą tego niektórzy liderzy Kościoła Katolickiego."

"Po przeanalizowaniu całej sprawy mam tylko dwa możliwe wyjścia. 1. Mogę się cicho położyć i umrzeć, albo 2. Mogę kontynuować robienie tego co robię w sposób taki, w jaki jest to dla mnie możliwe."

"Ja nie zacząłem tego procesu. Biskup Corpus Christi w Teksasie nakazał to moim przełożonym, wbrew ich woli i ocenie sytuacji. Zagroził im, że wyśle naganny i paszkwilancki list do wszystkich biskupów amerykańskich, jeżeli mnie nie zawieszą. Miał do tego prawo i ja sam mu to prawo przyznaję. Biskupi nie są związani prawnymi procedurami nakazanymi przez prawo cywilne, gdy chodzi o wewnętrzne sprawy Kościoła."


Dalej ojciec Corapi pisze, że jedynie domyśla się kto go oskarżył i jedynie domyśla się o co jest oskarżony. Nigdy mu tego nie powiedziano, zamykając wręcz możliwość obrony. Śledztwo prowadzi, według niego, osoba kompletnie niekompetentna. Nie ma żadnych zasad dotyczących dowodów, czy obowiązujących procedur w tym śledztwie. Jest on uznany za winnego, dopóki on sam nie udowodni inaczej. Nie ma żadnego prawa do zobaczenia dowodów jakie przekazuje strona oskarżająca. Oskarżyciele nie dostarczyli żadnych nazwisk świadków i Corapi nie ma prawa do zadania im żadnych pytań.

Dalej Corapi przypomina, że ani prawo kanoniczne, ani cywilne nie nakazuje takiego postępowania. Prowadzący śledztwo ignorują lub łamią zarówno normy prawa cywilnego, jak i kanonicznego, jak tylko jest im wygodnie.

Tak to wygląda ze strony ojca Corapi. Albo raczej tak to się stara on nam przedstawić. Jednak są pewne inne niepokojące fakty, o których nie wspomina on wcale. Jednak by o nich powiedzieć należy najpierw powiedzieć parę słów o wspólnocie do której należy, czy może już teraz należał ojciec Corapi.

Society of Our Lady of the Most Holy Trinity to stosunkowo nowa wspólnota, założona w 1958 roku. Strukturalnie różniła się dość znacznie od tradycyjnych zakonów, takich jak franciszkanie, czy jezuici. Poszczególne misje musiały być samowystarczalne i taka miała być misja ojca Corapi. On sam mieszkał w Montanie, daleko od swych przełożonych z Corpus Christi w Teksasie, a jego działalność finansowała założona przez niego instytucja pod nazwą "Santa Cruz Media". Zezwolił mu na to sam założyciel zgromadzenia i choć od tamtego czasu finansowe zasady działania Wspólnoty zmieniły się, ojca Corapi nadal obowiązywało poprzednie ustalenie.

Corapi nazywa siebie samego teraz "Black sheep dog". Trudno jednoznacznie to zinterpretować, bo mamy tu połączone dwa określenia: "Black sheep" to czarna owca, a "sheep dog" to owczarek. Określając się w ten sposób ojciec Corapi niejako uznaje się, zapewne ironicznie, za czarną owcę, pamiętając jednak, że jest pasterzem pilnującym owiec.

Ciekawe i zastanawiające jest jednak to, że ojciec Corapi nie wymyślił tego określenia ani teraz, gdy zdecydował się na odejście od kapłaństwa, ani nawet trzy miesiące temu, gdy został oskarżony. Okazuje się, że Santa Cruz Media już 8 kwietnia 2010 roku, na wiele miesięcy przed oskarżeniami, zgłosiły ten slogan do uznania go za zastrzeżony znak towarowy. Jednak zastanawiające jest to, że właśnie teraz, dziesiątego maja 2011, uzyskano potwierdzenie rejestracji tego znaku towarowego.

Ojciec Corapi pisze autobiografię, która niewątpliwie będzie fascynującą lekturą. Ma być wydana wkrótce i jej tytuł to “The Black Sheep Dog". Jednak nie da się napisać książki w parę dni. Wygląda więc na to, że to już przed rokiem, wraz z rejestracją tego określenia ojciec Corapi zaczął pisać swe wspomnienia.

Oczywiście mając takie życie jak on dobrze jest je opisać. Dać świadectwo. Jeszcze trzy miesiące temu wydawało się to być sprawą oczywistą i bardzo jednoznaczną. Były milioner, przyjaciel największych gwiazd Hollywoodu, wpada w nałóg narkomanii i traci swój piękny dom w Beverly Hills, traci swoje czerwone Ferrari i zostaje bezdomnym bumem. Mieszka na ulicy. Dzięki modlitwom swej matki otrzymuje łaskę nawrócenia, staje na nogi, spowiada się pierwszy raz od kilkudziesięciu lat i zostaje księdzem. Wyświęcony w Rzymie, przez błogosławionego Jana Pawła II, zostaje wysłany na misję do rodzinnych Stanów Zjednoczonych. Co za wspaniała historia. Tylko teraz ten zgrzyt…

Jeszcze raz podkreślę, nie wydaję sądu w samej sprawie. Nie wiem, czy oskarżenia są prawdziwe, czy nie. Wierzę, że takie nie są, ale moje subiektywne przekonanie nie ma tu nic do rzeczy. Wiem jednak, że jest jeszcze jeden niepokojący element w całej tej sprawie.

Ojciec Corapi wspominał, że nie może się ani kontaktować ze świadkami, czy z oskarżycielką, ani nawet, że nie jest do końca pewien kim ona jest. Że jedynie może się tego domyślać. Nie wspomniał jednak tego, że pracownicy Santa Cruz Media musieli podpisywać oświadczenie, że odchodząc zachowają tajemnicę w sprawie wszystkiego, czego byli świadkami w czasie swej pracy. Za podpisanie tego oświadczenia otrzymywali pieniądze. Nie wspominał też, że podał do sądu osobę, która jest tu najprawdopodobniej tą oskarżającą, o złamanie warunków tego oświadczenia.


Oczywiście są pewne prawne i logiczne powody dla których można takiego oświadczenia wymagać. Na przykład po to, by zachować w tajemnicy informacje o klientach, by zachować anonimowość tych, którzy wspomagają organizację finansowo, by wreszcie uchronić pomysły i projekty, którymi się dana organizacja zajmuje przed skopiowaniem, czy skradzeniem ich przez inne organizacje. Trudno jednak sobie wyobrazić, by to oświadczenie było tak skomponowane, by zawierało ono aż tak szeroki zakres spraw, że zgłoszenie do władz o niemoralności pewnych zachowań w czasie pracy w danej organizacji byłoby naruszeniem tego kontraktu. A tu najwyraźniej mamy do czynienia z taką sytuacją.

Ojciec Corapi się skarży, że nie ma możliwości rozmawiania z oskarżającą go osobą, broni się też mówiąc, że inne osoby wycofały się z oskarżania go. Jednak wygląda to zupełnie inaczej, gdy spojrzymy na to przez pryzmat faktu, że to on podał do sądu tę osobę, która go oskarżyła. Inne mogą po prostu czuć się zastraszone, obawiając się także kłopotliwych i kosztownych procesów sądowych, a ta osoba, która go oskarżyła także nie bardzo może poddać się żądaniom adwokatów Corapiego, gdy równocześnie jest przez nich sądzona za złamanie kontraktu, który podpisała.

Sprawa zatem jest bardzo skomplikowana i z pewnością nie jest jednoznaczna. Bo ja rozumiem, że są w Kościele osoby, także wśród hierarchów, którym zależy na uciszeniu ortodoksyjnych głosów mających wpływ na miliony wiernych. Ojciec Corapi był takim głosem. Liberałowie w Kościele drżeli przed nim. Mieliśmy przecież podobną sytuację z radiem Matki Angeliki. Ona sama, bojąc się, że liberalni hierarchowie w amerykańskim Kościele zmuszą ją do oddania im kontroli nad jej medialnym imperium, zdecydowała się na przekazanie go w ręce świeckich osób, którym ufała bardziej, niż konferencji amerykańskich biskupów.

W pewnym sensie ojciec Corapi zdecydował się na podobny krok, ale jest tu pewna zasadnicza różnica. Matka Angelica zaufała Jezusowi, sama oddając się temu, czym było jej pierwsze powołanie. Wróciła za kratę, bo przecież jest ona klaryską, kontemplacyjną mniszką. Pozostała wierna swemu powołaniu, zostawiając sprawy światowe, zostawiając media opiece bożej i zaufanym współpracownikom.

To, na co zdecydował się ojciec Corapi, opuszczenie przez niego kapłaństwa, jest właśnie najbardziej bolesne w tej sprawie. Tego właśnie nie mogę do końca zrozumieć, ani w żaden sposób zaakceptować. Zaledwie trzy miesiące po oskarżeniu zdradza swoje powołanie, zdradza Jezusa, by zacząć nową działalność już jako osoba świecka.

W pewnym sensie lepiej jest, że tak się stało, niż gdyby miał on stać się buntownikiem wobec biskupa, pozostając aktywnym, choć odsuniętym od możliwości działania księdzem. Jest to z pewnością lepsza sytuacja niż taka, w jakiej znajduje się, powiedzmy, pewien ksiądz krakowskiej archidiecezji, który mimo zakazów i upomnień aktywnie działa, także poprzez youtube, siejąc zamęt i powodując rozłamy w Kościele.
Nie chodzi tu jednak o to, co jest większym, a co mniejszym złem. Nie chodzi o to, czy lepiej być księdzem buntownikiem, czy lepiej opuścić kapłaństwo. Lepiej być po prostu świętym, a zwierzchnikom zawsze posłusznym. Mamy w historii dziesiątki, setki przykładów fałszywych oskarżeń kapłanów, którzy w pokorze nieśli ten krzyż. Każdy z nas zna taki fakt np. w życiu Padre Pio. On jednak poddał się decyzji przełożonych bez słowa protestu, ufając, że Bóg sam doprowadzi do wyjaśnienia kontrowersji. Niektórzy święci czekali całe dziesięciolecia na wyjaśnienie i zdementowanie fałszywych oskarżeń. Ojciec Corapi nie czekał nawet trzech miesięcy.

Szkoda. Pozostaje pewien niesmak i smutek, że akurat tak się to wszystko potoczyło. Musimy jednak pamiętać także, że to, co tu opisuję to są jedyniue skutki wynikające z pewnej przyczyny. A przyczyną tą są ataki złego na Kościół, na kapłaństwo, na Jezusa.

Corapi jest tu ofiarą niezależnie od tego, czy oskarżenia pod jego adresem są prawdziwe, czy nie. On sam wielokrotnie mówił o tym jak bardzo niesprawiedliwy jest dziś proces osądzania oskarżanych księży. Mówił o tym, że księża są uznawani za winnych z samego faktu oskarżenia i to oni muszą udowodnić swą niewinność, gdy tymczasem każdy powinien być uważany za niewinnego, dopóki nie udowodni się mu winy.
Wiele tych przypadków dotyczy spraw sprzed wielu lat. Pamięć ludzka jest zawodna, świadkowie są niemożliwi do odnalezienia, motywacja oskarżeń często jest finansowa, bo Kościół wypłaca milionowe odszkodowania – zatem wiele takich przypadków to były zwykłe oszustwa i naciąganie Kościoła. Ale przy okazji wielu kapłanom złamano życie.

Kościół dawniej popełnił wiele błędów w ocenie przypadków niemoralnego zachowania się księży. Reakcje Kościoła, wynikające zresztą z tego, co podpowiadali świeccy lekarze i psychologowie, okazały się po latach błędne i zamiast skorygować problem zamiatały go pod dywan, albo przenosiły w inne miejsce. Kosztowało to nas wszystkich wiele pieniędzy i nawet więcej; Utratę wiarygodności i posądzenie o złą wolę. Teraz więc Kościół dmucha na zimne. Teraz działa on tak ostrożnie, że czasami mamy wrażenie, że wylano dziecko z kąpielą. Dziś wystarczy nawet często bezpodstawne oskarżenie, o coś, co się wydarzyło przed wielu laty, by uznać księdza za winnego. Nie dając mu nawet szans na obronę.

Nie wiem zatem, czy przypadek ojca Corapi jest kolejnym przykładem zniszczenia świętego kapłana przez fałszywe oskarżenie, czy też kolejnym przypadkiem człowieka, który uległ pokusie i powrócił do swych dawnych grzechów. Tak źle i tak niedobrze. Żałuję, że nie okazał się on taką osobowością jak wielcy święci w pokorze znoszący fałszywe oskarżenia. Nie oskarżam go jednak, bo sam pewnie też bym nie potrafił w sobie tyle pokory znaleźć. Ale zawsze boli, gdy nasze ideały spadają z piedestałów i okazują się tylko ludźmi. Grzesznymi ludźmi.

Będzie interesujące to, jak dalej potoczą się losy Johna Corapi. Ma on dziś w USA wiernych wyznawców, gotowych pójść za nim wszędzie gdzie ich ten czarny owczarek zaprowadzi. Ma też wrogów, rozżalonych słuchaczy swych wykładów, którzy uważali go za chodzącego świętego i których zaufanie zawiódł. Myślę, że najwięcej jednak jest ludzi takich jak ja. Pamiętających o nim w modlitwie, zmartwionych, ale nie wiedzących do końca co się dzieje. Czas pewnie pokaże i dojdziemy do prawdy, ale zła, które się dzieje teraz nie będzie się dało do końca naprawić.

Dlatego tak ważne wydają mi się modlitwy za naszych kapłanów i za wszystkich wierzących. Byśmy wytrwali w wierze. Zły będzie ich i nas atakował. On się nie zraża tym, że ktoś jest "bardzo święty". Im trudniejsze wyzwanie dla kudłatego, z tym większą zaciekłością atakuje. Kusił przecież samego Jezusa. Zupełnie inaczej, niż my.

My często nie chcemy się modlić za największych grzeszników, uważając ich za naszych wrogów, godnych potępienia. Ale myśląc w taki sposób myślimy dokładnie tak, jak szatan. On właśnie tego od nas oczekuje. Tymczasem powinniśmy walczyć o każdego. Największego świętego spośród żyjących i największego grzesznika. Bo nikt nie jest bezpieczny. Święci tracą wiarę, a grzesznicy się nawracają i tylko my możemy zapobiec temu pierwszemu, a umożliwić to drugie.

Poniżej kilka linków do angielskojęzycznych materiałów na temat ojca Corapi. Ja być może za parę miesięcy napiszę jak ta sprawa dalej się rozwija. Dziś po prosto proszę o modlitwę za niego i za wszystkich kapłanów. Także za wszystkie inne osoby, świeckie, za dziennikarzy piszących w katolickich mediach i za mnie także. O dar wiary musimy się modlić, bo jest to dar, który każdy z nas może utracić.

I choć jestem daleki od stwierdzenia, że ojciec Corapi tę wiarę traci i mam nadzieję, że pozostanie on zawsze bardzo ortodoksyjnie katolicki, to przecież widać wyraźnie, że coś złego się tu dzieje. Że mogło być inaczej, lepiej. I częściową winę za to ponosimy także my, zapominający o tym, jak bardzo są im, naszym pasterzom, potrzebne nasze modlitwy.

<a href="http://www.ncregister.com/blog/new-info ... on/">Jimmy Akin o ojcu Corapi</a> <a href="http://theblacksheepdog.wordpress.com/">Portal "The Black Sheep Dog"</a> <a href="http://www.youtube.com/user/TheBlackSheepdog1">Kanał Johna Corapi na YouTube</a> <a href="http://abyssum.wordpress.com/2011/06/18 ... y/">Opinia byłego biskupa Corpus Christi, broniąca decyzji ojca Corapi</a>  
Ostatnio zmieniony 01-01-70, 01:00 przez hiob, łącznie zmieniany 1 raz.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Ada
Przyjaciel forum
Posty: 1066
Rejestracja: 06-09-10, 15:20
Lokalizacja: Radom

Re: John Corapi

Post autor: Ada » 25-06-11, 22:52

Czekam na dalsze wiadomości z niecierpliwością i zapewniam o modlitwie.
"Starajcie się wpierw o Królestwo Boże, a wszystko inne będzie wam dane"

Ada

Awatar użytkownika
konik
Przyjaciel forum
Posty: 2389
Rejestracja: 16-12-10, 21:14
Lokalizacja: neunkirchen

od konika

Post autor: konik » 26-06-11, 17:25

Znam pewnego zakonnika, cos taki w mniejszym wymiarz jak Corapi - kiedys odszedl z kaplanstwa, a teraz wraca z powrotem.
Ludzie, ja, my, kazdy z nas czasem jest dopuszczony przez Boga do tego, zeby utonac az na samo dno - gdyz dopiero wtedy mozna sie odbic i podazac juz tylko w gore.
Bog Ojciec, Stworca i Bog Chrystus, Zbawiciel i Bog Duch Swiety, On YHWH jest zawsze optymistycznie nastawiony do nas (dowod - ze nas wogole stworzyl), a my zaraz tylko czarne chmury i pesymistycznie zwieszone nosy - wszystko w rekach BOGA - a my mozemy pomoc szczera modlitwa.
I tym optymistycznym konskim akcentem nawet bez podkow do nieba dotruchtac sie uda :-D
konik

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11193
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: John Corapi

Post autor: hiob » 03-08-11, 18:36

Minął już ponad miesiąc od mojego ostatniego wpisu na temat ojca Corapi. Był on w pewnym sensie moim idolem. Były milioner, przyjaciel największych gwiazd w Hollywood, właściciel domu przy plaży w Malibu, 18-metrowego jachtu i samochodu Ferrari - poprzez uzależnienie od narkotyków wszystko traci, zostaje bezdomnym bumem i mieszka na ulicy. Tam go odnajduje list od matki, z obrazkiem Matki Bożej i z modlitwą "Zdrowaś Maryjo". Matka go prosi, by raz dziennie ją odmówił... Corapi wspominał, że musiał ją czytać, mimo dwunastu lat edukacji w katolickich szkołach i wychowania w katolickim domu nie pamiętał już słów tej modlitwy.

John Corapi wrócił do domu, do matki, pogodził się z Bogiem, postanowił zostać księdzem. Wyświęcony w Rzymie, przez Jana Pawła II, otrzymał gruntowne wykształcenie. Pięć dyplomów wyższych uczelni, łącznie ze słynnym Navarre University, założonym przez świętego Josemarię Escrivę, gdzie otrzymał też tytuł doktora teologii.

Ojciec Corapi jest bardzo znany w USA. Znany ze swej bezkompromisowości w nauczaniu prawdy. Jego wykłady zawsze były jak powiew świeżego powietrza. A uczył wiele, nagrywając między innymi cykl pięćdziesięciu godzinnych wykładów omawiających punkt po punkcie Katechizm Kościoła Katolickiego.

Minęło 20 lat od czasu, gdy John Corapi został księdzem. Oskarżony, jego zdaniem fałszywie, o niemoralne zachowanie w stosunku do dorosłych pracownic jego biura i o nadużywanie alkoholu i narkotyków, ogłosił, że opuszcza kapłaństwo. Uzasadniał to tym, że w obecnej sytuacji nie ma szans na uczciwy proces i że pozostając księdzem ma związane ręce próbując bronić swego dobrego imienia.

Pisząc mój poprzedni tekst o ojcu Corapi miałem spore wątpliwości co do tego, gdzie leży prawda. I choć dzisiaj nadal nie mam pewności, bo tę zna tylko sam Corapi i Bóg, to jednak znamy dziś pewne dodatkowe fakty, ukazujące ojca Corapi w nie najlepszym świetle. Stowarzyszenie, którego był członkiem, wydało oświadczenie, gdzie możemy przeczytać:

<span style="color: rgb(0, 0, 153); font-weight: bold; font-style: italic;">"O. John A. Corapi złożył rezygnację z członkostwa w Society of Our Lady of the Most Holy Trinity (SOLT) w czerwcu. [...] Mimo, że SOLT zazwyczaj nie komentuje publicznie spraw personalnych, to jednak zdaje sobie sprawę, że o. Corapi przez swą działalność inspirował tysiące wiernych katolików, spośród których wielu nadal go wspiera. SOLT także uznaje, że o. Corapi teraz wprowadza w błąd te osoby, poprzez fałszywe deklaracje i oceny faktów. To tym katolikom SOLT pragnie wyjaśnić zaistniałą sytuację.

<span style="color: rgb(0, 0, 153); font-weight: bold; font-style: italic;">Kobieta, dobrze znana ojcu Corapi, przysłała do SOLT podpisany list opisujący szczegółowo zarzuty przeciw Corapiemu dotyczące jego seksualną aktywność z dorosłymi kobietami, nadużywanie alkoholu i narkotyków, niewłaściwe praktyki sakramentalne, naruszenie obietnicy ubóstwa i inne wykroczenia.

<span style="color: rgb(0, 0, 153); font-weight: bold; font-style: italic;">Po otrzymaniu tych zarzutów SOLT powołał trzyosobowy zespół składający się z księdza- znawcy prawa kanonicznego, psychiatry i prawnika, w celu dotarcia do prawdy. Dwoje członków zespołu było członkami zgromadzeń religijnych, jeden był świeckim katolikiem. Dwoje było mężczyznami, jedna kobietą. Wszyscy mieli duże doświadczenie w eklezjalnych sprawach związanych z dyscyplinarnymi procesami księży.

<span style="color: rgb(0, 0, 153); font-weight: bold; font-style: italic;">Gdy SOLT ustanowił ten zespół, ojciec Corapi podal do sądu swą oskarżycielkę, twierdząc, że złamała kontrakt, który zawiera punkt nakazujący jej milczenie w sprawie ojca Corapi. Zaoferował jej także 100 000 dolarów, jeżeli podporządkuje się temu kontraktowi.

<span style="color: rgb(0, 0, 153); font-weight: bold; font-style: italic;">Powołany zespół przypuszcza, że ojciec Corapi podpisał podobne kontrakty z innymi kluczowymi świadkami w tej sprawie, którzy odmówili odpowiedzi na przesłane im kwestionariusze.

<span style="color: rgb(0, 0, 153); font-weight: bold; font-style: italic;">[...]

<span style="color: rgb(0, 0, 153); font-weight: bold; font-style: italic;">Zespół SOLTu zdobył informacje poprzez emaile ojca Corapi, zeznania świadków i publicznie dostępne źródła, z których wynika, że w czasie jego publicznej działalności:

<span style="color: rgb(0, 0, 153); font-weight: bold; font-style: italic;">Pozostawał on w niemoralnym związku ("sexual relations") z kobietą znaną mu, kiedy się poznali, jako prostytutka; wielokrotnie nadużywal alkoholu i narkotyków; ostatnio aktywnie wymieniał niemoralne SMS-y ("sexting") z jedną, lub kilkoma kobietami w Montanie; posiada on nieruchomości na swoje nazwisko warte ponad milion dolarów, liczne luksusowe pojazdy, motocykle i quada, rampę dla łodzi, kilka motorówek, co jest poważnym naruszeniem obietnicy ubóstwa składanej przez członków SOLT.

<span style="color: rgb(0, 0, 153); font-weight: bold; font-style: italic;">SOLT nakazał ojcu Corapi powrót do siedziby Stowarzyszenia, zamieszkanie w niej i wycofanie się z procesu sądowego przeciw swej oskarżycielce. SOLT podtrzymuje zakaz głoszenia kazań i wykładów poprzez ojca Corapi i oświadcza, że ojciec Corapi nie nadaje się do funkcjonowania jako kapłan (SOLT does not consider Fr. John Corapi as fit for ministry)."

Cały tekst oświadczenia można znaleźć <a href="http://soltnews.blogspot.com/2011/07/pr ... ">TUTAJ</a>.

Oczywiście ojciec Corapi, czy też teraz "mister Corapi" odrzuca te oskarżenia, przynajmniej niektóre, twierdząc, że nie są one prawdziwe. Jednak fakty o jego materialnym statusie są faktami. Także to, że został on złapany przez policję jadąc po pijanemu samochodem także jest faktem. Najsmutniejsze jednak jest to, że okazał się on hipokrytą, który co innego głosił, a co innego praktykował.

Na stronie Johna Corapiego można zobaczyć jego video, gdzie się broni przeciw zarzutom i mówi o swych dalszych planach. W skórzanej kurtce z napisem "Harley Davidson", z uczernioną brodą (która na starszych filmach jest już mocno posiwiała) widzimy zupełnie inny image tego człowieka. Człowieka, który 20 lat temu składał na ręce Jana Pawła Wielkiego przysięgę posłuszenstwa wobec przełożonych, a potem, wstępując do SOLT obietnicę życia w ubóstwie.

O księdzu Natanku nie będę wiele pisał, bo każdy zna jego sytuację i każdy ma swoją opinię na jego temat. I choć są między tymi kapłanami zasadnicze rozbieżności, to przecież widać także bardzo wiele podobieństw.

Przede wszystkim obaj ci mężczyźni pokazują nam wielką miłość do Boga. Obaj są doskonale wykształceni. Obaj mają wielki wpływ na współczesny Kościół i na szeregowych katolików. Obaj dostrzegają poważne problemy w tym Kościele. Obaj potępiają tumiwisizm, liberalizm, indyferentyzm, brak zaangażowania, także wśród niektórych biskupów. Obaj pragną powrotu "sacrum", poważnego traktowania Boga i naszej wiary.

Jednak obaj ulegli pokusom złego. Nie potępiam ich za to, bo zdaję sobie sprawę, jak bardzo musieli być kuszeni. Oni byli wielkim zagrożeniem dla kudłatego, więc zły z wielką werwą i przebiegłością postanowił to, co w nich dobre obrócić przeciw Kościołowi.

Obaj okazują nieposłuszeństwo przełożonym. Ojciec Corapi pozostał bardzo ortodoksyjny w swym nauczaniu, ale okazał się hipokrytą w swym prywatnym życiu. Nie stosuje się sam do tego, czego tak wspaniale naucza. Przez to stracił nie tylko twarz, ale stracił też swych słuchaczy. EWTN, katolicka rozgłośnia radiowa, która każdego dnia nadawała godzinny wykład ojca Corapiego, z oczywistych względów zaprzestała to robić. Ojciec Corapi co prawda ma teraz swą własną stronkę w Necie i planuje uruchomić internetowe radio, ale to już nie będzie to samo.

Ksiądz Natanek nie opuścił kapłaństwa, ale de facto spowodował kolejną schizmę. Ogłasza z ambony "prawdy", jakie otrzymuje od wizjonerki, która twierdzi, że Jezus do niej przemawia, ale które są pełne bredni i herezji, ogłasza nowe święta w Kościele (czy może raczej w swej nowej sekcie), oczernia i obmawia żyjących i zmarłych kardynałów Kościoła, publikuje swe rewelacje gdzie tylko się da, siejąc zamęt wśród katolików. A najsmutniejsze jest to, że między tymi badziewiami głosi on wiele rzeczy, które są dobre i które są nam dziś bardzo potrzebne. Rzeczy, które powinniśmy słyszeć na każdym kazaniu w naszych parafiach i katedrach, a których nie słyszymy nigdy.

Jednak ani jeden, ani drugi ksiądz nie ma już zębów. Nie ma moralnego prawa do nauczania w Kościele. Nie ma, bo się temu Kościołowi sprzeniewierzył. Czyli znowu zwycięstwo odniósł szatan. Ale to z pewnością nie jest ostatnie słowo w tej sprawie.

Bóg nie pozwoli sobie z siebie kpić. I z każdego zła wyprowadzi on jeszcze większe dobro. Tak, jak z reformacji Lutra w XVI wieku przyszło oczyszczenie Kościoła, jak odpowiedzią na reformację był wspaniały Sobór Trydencki, tak zapewne i z tego kryzysu wyniknie jakieś dobro. Smutne jest jednak to, że czasem taki kryzys musi zaistnieć, byśmy na serio zauważyli problemy, jakie są wokół nas. Bo pomijając już inne aspekty, jak problem pychy, czy inne psychologiczne uwarunkowania rządzące takimi osobami jak Luter, czy Natanek, to przecież jest oczywiste, że ich motywacja wynikała także z tego, że spostrzegali wokół siebie wiele zła. Także z tego, że było dla nich oczywiste, że coś należy zrobić, bo tak dalej być nie może.

Jednak droga, którą poszli Natanek i Corapi nie jest dobrą drogą. Nie prowadzi do niczego, poza rozbiciem, skłóceniem i podziałami. A z tego cieszy się tylko zły. Przykładem powinien być św. Franciszek, nie Luter. Kościół w swej historii miał wielu reformatorów i wielu "deformatorów", a to, co ich odróżniało, to posłuszeństwo wobec Kościoła.

<span style="font-weight: bold; font-style: italic; color: rgb(255, 0, 0);">Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. (Mt 23, 2-3)

<span style="font-weight: bold; font-style: italic; color: rgb(255, 0, 0);">Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał. (Łk 10, 16)
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11193
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: John Corapi

Post autor: hiob » 13-08-11, 06:45

Na Facebooku ktoś zaprasza do modlitw i postu w intencji ojca Corapi.

Pisałem o tym kapłanie parokrotnie, więc nie będę tu nic dodawał. Proszę tylko każdego, by się do nas przyłączył. Wyrwijmy go kudłatemu, bo naprawdę szkoda tak wspaniałego kapłana.

Oczywiście "koszula bliższa ciału", a ksiądz Natanek bliższy nam, Polakom, niż ojciec Corapi. Zatem przy okazji prośba, by i o księdzu Natanku nie zapominać. Modlitwą i postem każdego złego ducha się pokona. Jednak prośba o modlitwy i post za ojca Corapi jest na "teraz", na najbliższą niedzielę, więc dlatego głównie o nim dzisiaj piszę.

Ojciec Corapi był bardzo maryjny. Zawsze to podkreślał w swych kazaniach i wykładach. Często mówił o modlitwie różańcowej, cytując Padre Pio, który nazywał swój różaniec "bronią przecie złemu". Może więc Matka Pana Jezusa, w wigilię Uroczystości Wniebowzięcia wymodli mu łaskę opamiętania się i powrotu do tego, co przyrzekł przed dwudziestu laty.

Ja się przyłączę. Chleb i woda. W tę niedzielę za ojca Corapi, a mam nadzieję, że podobna akcja powstanie też w intencji księdza Natanka. Nie dajmy sobie odbierać najlepszych kałanów. Na pokorę kudłaty nie ma sposobu, a poniżenie siebie samego dla Królestwa, dla Jezusa, poprzez dobrowolne odebranie sobie przyjemności związanych z jedzeniem jest doskonałym sposobem wyrażenia tej pokory. Zatem zapraszam.

http://www.facebook.com/event.php?eid=149615051779641
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

ODPOWIEDZ