Subiektywnie-czemu panuje antykatolicyzm u młodych ludzi

Tutaj są dyskusje na temat wiary. Masz jakieś pytania dotyczące nauki Kościoła, na temat chrześcijaństwa, sekt, wiary, a także komentarz na temat jakiegoś tekstu z mojej stronki? Tutaj możesz wyrazić swoje opinie i zadać pytania.

Moderator: Marek MRB

Awatar użytkownika
grzegorzw125
Przyjaciel forum
Posty: 339
Rejestracja: 06-05-12, 21:03
Lokalizacja: R-m
Kontakt:

Subiektywnie-czemu panuje antykatolicyzm u młodych ludzi

Post autor: grzegorzw125 » 24-10-12, 20:13

Witam
Na wstępie kilku słów o tym czym jest to co przeczytasz za chwilę. Nie jest to postawiona teza której się twardo trzymam, a której nie można podważyć w żaden racjonalny sposób. Jest to raczej zbiór moich subiektywnych przemyśleń w tym zakresie, a wiadomo że myśli można mieć różnorodne i liczę się z tym że ktoś może mieć inne zdanie ode mnie w tym temacie.
Ostatnio coraz częściej spotykam się z twierdzeniem " jestem ateistą", " Boga nie ma" oraz już nie mnożącymi a potęgującymi się atakami na Kościół Katolicki. Ponieważ jestem człowiekiem stosunkowo młodym ( zaledwie `92 rocznik więc zawężę moje rozważania do młodych ) . Wiec na początek co moim zdaniem wpływa na to że szerzy się antykatolicyzm wśród ludzi młodych. Przeglądając strony internetowe z obrazkami ( dobrze wiemy jakie to strony, nie będę robił tutaj reklamy) w wolnych chwilach, coraz częściej jest tak że trudno znaleźć stronę na której nie byłoby niesmacznych dowcipów, drwin, propagandy uderzającej w Kościół a teraz jeszcze coraz częściej w samego Pana Jezusa, bardziej niepokojące jest to że takie obrazki mają wiele udostępnień, "lajków" i pochwalnych komentarzy. Jaki jest cel takiego zjawiska… kto jest autorem tego… Moim zdaniem są to ludzie którzy koniecznie chcą zabłysnąć, nie mają pojęcia jak to zrobić, szukają punktu zaczepnego który po pierwsze łatwo będzie oczernić a po drugie nie będzie się bronił. Autor takiego obrazka mimo że nadal jest anonimowy odnosi wewnętrzny sukces i zwycięstwo często z własnymi kompleksami, że został przez innych zauważony. W leczeniu takich kompleksów często pomaga antykatolicka propaganda polityczno-medialna, szum w wokół Kościoła i księży a najmniejsze upadki są odbierane jako wielki skandal, uwypuklony przez media, sprzedawany za pośrednictwem telewizji którym młodzi ludzie nasiąkają a brakuje im rewersu jakim są wszelkiego rodzaju instytucje kościelne lub współpracujące z Kościołem a których zadaniem jest pomoc innym, o tym już się tak głośno nie mówi. Młodym brakuje subiektywnego, ogólnego spojrzenia na Kościół jako wspólnotę wszystkich wierzących ( ja to czasem porównuje do mrowista, może to głupie porównanie ale gdy patrzy przez lupę to możemy dostrzec mrówkę który utyka, ma zachwiania i popełnia błędy w swojej pracy ale gdy już patrzymy już na całość widzimy wspólnotę która ma wyznaczony cel i która wspólnie do tego celu dąży.) Nastolatką brakuje trzeźwego spojrzenia na Kościół.
Tak jak wspomniałem Kościół nie może się bronić bezpośrednio, dlatego jest łatwym punktem dzięki któremu można zaistnieć w grupie, pokazać rówieśnikom jakim jest się fajnym, nowoczesnym ( do tego jeszcze przejdziemy). Opowiem Wam historię którą miałem szczęście/ nieszczęście oglądać kilka tygodni temu. Wręcz uwielbiam późno wieczorne spacery, a mam gdzie spacerować bo niedaleko mnie jest zalew . Grupka nastolatków ( ja wiem, może 14-15 lat). Pewna dziewczyna wyjmuje różaniec z kieszeni i pokazuje reszcie, na to jeden z chłopaków mówi do niej żeby to schowała bo jej to zaraz porwie i wrzuci do kosza, powtórzył to dwa razy. Na początku zbladłem jak to usłyszałem chwile później krew się we mnie zagotowała, dzięki Bogu dziewczyna schowała różaniec ( albo powiesiła sobie go na szyi…) nie wiem jak bym zareagował jakby on rzeczywiście go porwał i wrzucił do kosza… cały następny dzień rozmyślałem o tej sytuacji i o tym chłopaku, jaki on już miał wizerunek Boga w sobie ( co mądrzejsi przytoczą zaraz Mateusza i powściągliwość w sądzeniu), nie osądzam tego chłopaka, chcę tylko zaznaczyć jaki już w jego sercu uformował się wizerunek Boga. Chęć zaimponowania innym często przekłada się coraz częstszy powodem drwin z Kościoła. Nie chce uogólniać bo oczywiście nie zawsze tak jest, podaje tylko te skrajne najgorsze przypadki. Idąc dalej tym tropem chcę wspomnieć na chcę parę słów powiedzieć o wychowaniu, a warto o tym wspomnieć bo obserwując dzisiejsze trendy wychowawcze coraz częściej boję się o przyszłość nie tylko Kościoła ale też i społeczeństwa. Wychowanie moim zdaniem jest bazowym punktem religijnym, to na tym etapie powinno zaszczepić się młodemu człowiekowi ziarno wiary, zobowiązuje nas do tego chrzest na którym wyraźnie to przyrzekamy, a który nie jest ceremoniałem który partałoby spełnić żeby inni nie patrzyli na nas z góry a świadomym włączeniem dziecka do Kościoła i zobowiązanie go wychować w wierze katolickiej nie ograniczając tego do przymusu katechezy, pójścia do kościoła i to czasami w święta ale do rozmowy z dzieckiem, pogłębianiu jego wiedzy religijnej. Idąc dalej niekiedy życie nie układa się tak jakbyśmy to chcieli, trudne sytuacje rodzinne ( bieda, alkoholizm, narkomania) sprawiają że często ludzie, zwłaszcza młodzi , albo umacniają się wierze co ma pozytywny wpływ na przechodzenie życiowych trudności albo zżują winę na Boga jako sprawcę zła na Ziemi ( często słyszałem takie zdanie " gdyby Bóg istniał nie było by wojen na świecie" ). Tacy ludzie już nie są tak nastawieni do pokonywania trudności jak Ci co powierzają je Bogu. Trudno im znieść czemu akurat Bóg im dał taki los, czemu ich spotkało to nieszczęście a nie wszystkich w wokół. Wpływa to że rodzi się w nich niechęć połączona czasami z próbą zemsty na Bogu za wyrządzone krzywdy… Kolejna myśl którą często słyszę to że Kościół zabiera przez swoje nakazy i zakazy wolność człowiekowi. Chodzi tutaj głównie o tematy aborcji, eutanazji, antykoncepcji, związków partnerskich. Wiąże się to z przeświadczeniem że Kościół opiera się na przestarzałych, archaicznych zasadach które dawno już powinny wyjść z użycia. Młodzież ma problem z zasadami narzuconymi przez prawo a co tu mówić jeszcze o nakazach Kościoła, nakazach która tak naprawdę są dla naszego dobra i których przestrzeganie zdejmowało by z nas prawo cywilne. Obydwa te prawa koncentrują się na obronie człowieka jako istoty ( czy to żyjącej czy też bożej), ponadto Prawo Boże pomaga dbać o duszę człowieka, kształtuje jego sumienie, ponadto zabezpiecza człowieka od wewnątrz. Młodzi ludzie często inspirują się trendami gwiazd, celebrytów, którzy dla podniesienia jeszcze swojej sławy, szukając rozgłosu często profanują naszą religię, bezczeszczą świętości a w końcu pokazują zły przykład, wybuchają afery, środowisko się dzieli, jedni zaczynają usprawiedliwiać takie praktyki, zamazując takie słowa jak "profanacja" słowami "sztuka" "wizja artystyczna" przez co stają się idolami, złym wzorcem dla młodych jeszcze szukających wzorców, recept życiowych ludzi.
Przykłady i źródła takich zachować antykościelnym można oczywiście mnożyć , najbardziej niepokojące jest to że weszły one w nasze życie prawie niezauważalnie, stopniowo. Przybierając farmę żartu, zemsty, chęci imponowania czy naśladowania. Coraz częściej brakuje ludzi którzy jasno i wyraźnie sprzeciwiają się takim praktyką, mimo że większość społeczeństwa deklaruje się katolicy brakuje tego impulsu , odruchu powiedzenia nie w pewnych sprawach, boimy się krytyki ze strony innych, wyśmiania, braku akceptacji a czasami po prostu nie wiemy jak zareagować. To by było tyle moich zapewne kulawych ale podkreślam subiektywnych przemyśleń czemu jest tak a nie inaczej, wiem że Ameryki nie odkryłem… ale chciałem podzielić się z Wami jaką myślą ale też sprawdzić jakie jest Wasze zdanie na temat odrzucenia Kościoła przez młodych…

Pozdrawiam serdecznie Grzegorz
"Kto się w opiekę odda Panu Swemu,
A całym sercem szczerze ufa Jemu,
Śmiele rzec może: Mam obrońcę Boga,
Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga."

"talitha kum
mówię Ci chłopcze wstań
wcale nie umarłeś lecz śpisz
jeszcze życie wyjdzie Ci..."

Anaheim
Przyjaciel forum
Posty: 728
Rejestracja: 24-10-07, 22:24
Lokalizacja: SBL

Post autor: Anaheim » 24-10-12, 21:46

"źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz "

Ja to jednak tak widzę, coraz większą niechęć do Kościoła tworzy sam Kościół, ot co. Dziękuję dobranoc, temat przynależności do INSTYTUCJI zakończony...

O tym dlaczego nie wierzą w Boga i tworzą takie a nie inne obrazki dyskusję można zacząć :)

Awatar użytkownika
grzegorzw125
Przyjaciel forum
Posty: 339
Rejestracja: 06-05-12, 21:03
Lokalizacja: R-m
Kontakt:

Post autor: grzegorzw125 » 24-10-12, 22:24

Anaheim pisze:Ja to jednak tak widzę, coraz większą niechęć do Kościoła tworzy sam Kościół, ot co


A może rozwiniesz swoja myśl czemu tak jest że Kościół według Ciebie wyrządza sobie taką krzywdę, może nawet to jakoś uargumentujesz?
Ostatnio zmieniony 24-10-12, 22:29 przez grzegorzw125, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kto się w opiekę odda Panu Swemu,
A całym sercem szczerze ufa Jemu,
Śmiele rzec może: Mam obrońcę Boga,
Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga."

"talitha kum
mówię Ci chłopcze wstań
wcale nie umarłeś lecz śpisz
jeszcze życie wyjdzie Ci..."

Awatar użytkownika
Vul
Administrator
Posty: 1252
Rejestracja: 26-09-08, 09:26
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Vul » 25-10-12, 15:08

Bardzo dojrzała i niezwykle pozytywna (rokująca), ze względu na Twój wiek, wypowiedź.
Bardzo Ci za nią dziękuję.

Poza tym dobrze jest wiedzieć, że moje nastoletnie córeczki nie są jedyne, które noszą w sercu na ustach i przy kluczach ;) hasło "Nie wstydzę się Jezusa" :)

P.s.
Z perspektywy dłuższego niż Twoje doświadczenia mogę potwierdzić Twoje spostrzeżenia, nawet jeżeli "nie wyczerpują one dziedziny" ;)
Wspólnota Domowego Kościoła
天無絕人之路 (天无绝人之路)
Niebo nigdy nie zamyka wszystkich drzwi (chiń)

Awatar użytkownika
grzegorzw125
Przyjaciel forum
Posty: 339
Rejestracja: 06-05-12, 21:03
Lokalizacja: R-m
Kontakt:

Post autor: grzegorzw125 » 25-10-12, 19:22

Vul pisze:Bardzo dojrzała i niezwykle pozytywna (rokująca), ze względu na Twój wiek, wypowiedź.
Bardzo Ci za nią dziękuję.
Dziękuję ale nie chciałem pisać z samochwalstwa, niech nikt tak tego nie zrozumie. Ja po prostu starałem się szukać przyczyn, podstaw takiego zjawiska którego się boję, coraz trudniej się przełamać i powiedzieć że jest się wierzącym praktykującym katolikiem. Oczywiście zdaje sobie sprawę z nieprofesjonalizmu tej pracy, nie jestem ani psychologiem, ani socjologiem jedynie patrze i obserwuje i myślę...
Vul pisze:Poza tym dobrze jest wiedzieć, że moje nastoletnie córeczki nie są jedyne, które noszą w sercu na ustach i przy kluczach ;) hasło "Nie wstydzę się Jezusa"


Mam ten sam breloczek przy torbie do szkoły, siostra go dostała na rekolekcjach ;-)

Nadal czekam na augmenty Anaheima, które poparłyby w sposób racjonalny postawioną przez siebie tezę.
"Kto się w opiekę odda Panu Swemu,
A całym sercem szczerze ufa Jemu,
Śmiele rzec może: Mam obrońcę Boga,
Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga."

"talitha kum
mówię Ci chłopcze wstań
wcale nie umarłeś lecz śpisz
jeszcze życie wyjdzie Ci..."

Awatar użytkownika
yaro21
Przyjaciel forum
Posty: 141
Rejestracja: 07-08-10, 19:22
Lokalizacja: Skoczów

Re: Subiektywnie-czemu panuje antykatolicyzm u młodych ludzi

Post autor: yaro21 » 26-10-12, 10:57

grzegorzw125 pisze:Witam
Na wstępie kilku słów o tym czym jest to co przeczytasz za chwilę. Nie jest to postawiona teza której się twardo trzymam, a której nie można podważyć w żaden racjonalny sposób. Jest to raczej zbiór moich subiektywnych przemyśleń w tym zakresie, a wiadomo że myśli można mieć różnorodne i liczę się z tym że ktoś może mieć inne zdanie ode mnie w tym temacie
Trafne spostrzeżenia. Na szczęście nie jest to obraz całej młodzieży, ale jej sporego, bardzo sporego, fragmentu. Są jeszcze "normalni" młodzi ludzie. Ja do tego co napisałeś dodałbym jeszcze alkohol, który potęguje agresję. Gdy zdarza mi się przejść przez park, ogarnia mnie przerażenie widząc bardzo młodych ludzi (ok. 15 lat) z piwem. To, że jest to napój niskoprocentowy nie oznacza, że nie można się nim urżnąć. Niestety wiem czym to grozi. Gdybym miał tyle lat co pieniędzy, a pieniędzy tyle ile lat, to już dziś zacząłbym inwestować w ośrodki dla uzależnionych. Za jakieś 20 - 30 lat to będzie złoty interes. Tylko w Bogu mamy nadzieję, że nie dopuści do tego, by sprawdziły się moje czarne wizje.
Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii (1Kor 9, 16)

Awatar użytkownika
grzegorzw125
Przyjaciel forum
Posty: 339
Rejestracja: 06-05-12, 21:03
Lokalizacja: R-m
Kontakt:

Post autor: grzegorzw125 » 26-10-12, 14:31

yaro21 pisze:Ja do tego co napisałeś dodałbym jeszcze alkohol, który
O pijaństwie w śród młodzieży( bo inaczej tego zjawiska nie można nazwać, tak samo jak trudno zdefiniować czy gimnazjalista to dziecka czy już nastolatek, no powstał z tego neologizm "gimbus" ). Problem z tym jest dwojaki, po pierwsze po alkohol sięgają już coraz młodsi to jest gimnazjum już nawet druga klasa "gimbazy", co jest zjawiskiem postępującym bo ten wiek się obniża, po prostu alkohol w wśród młodzieży stał się czymś modnym, trendy. Druga sprawa dotyczy już młodzieży po 18 roku życia. Ja rozumiem wspólne piwo zagryzane paluszkami czy chipsami z przyjaciółmi np ze szkoły średniej czy też z uczelni, sęk w tym że to już powoli ( jeśli nie już) przeszło do lamusa. Dzisiaj trzeba chlać aż do nieprzytomności czy też wizyty w łazience, no to jest horror jakiś... ja rozumiem że w przeszłości też się tak zdarzało że ktoś się spił ale na pewno nie na taką skalę jak dzisiaj ma to miejsce. Oczywiście tutaj też nie uogólniam, bo znam wiele osób którym daleko do takiego zjawiska, szkoda tylko że jeszcze więcej takich którym do niego bliżej...
"Kto się w opiekę odda Panu Swemu,
A całym sercem szczerze ufa Jemu,
Śmiele rzec może: Mam obrońcę Boga,
Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga."

"talitha kum
mówię Ci chłopcze wstań
wcale nie umarłeś lecz śpisz
jeszcze życie wyjdzie Ci..."

Anteas

Post autor: Anteas » 27-10-12, 19:08

Ostatnimi czasy tak się właśnie dzieje. Dzieci chcą być dorosłe.
- Napić się wódki kilka razy, najlepiej uchlać się do nieprzytomności.
- Nauczyć się kilku przekleństw.
- Spróbować seksu z koleżanką.
I już jest dorosły. Media właśnie taki model dorosłości lansują. Chlanie, przeklinanie i "cieszenie się towarzystwem osób płci przeciwnej" to są symbole dorosłości.

Wojciech_Domini
Przyjaciel forum
Posty: 317
Rejestracja: 27-12-08, 13:04
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Wojciech_Domini » 27-10-12, 21:35

Ja dla odmiany powieje nieco optymizmem. Otóż z moich obserwacji wynika(mogę się mylić), iż pijaństwo to już w zasadzie patologia odchodząca do przeszłości. Z alkoholizmem olbrzymi problem miało pokolenie wychowane w czasach socjalizmu, do dzisiaj w tramwajach, autobusach ludzie śmierdzący, żebrzący z butelką wina to głównie przedział wiekowy od 50 wzwyż. Kultura picia uległa zmianie czego dowodem są wszelakie wesela, na których widać jak starsi przerzucają banię a młodzież rusza w piwo.

Dlatego śmiem twierdzić, iż nie jest tak tragicznie. Za czasów mojej podstawówki/gimnazjum była mieszanina wszystkiego, zarówno patologii jak i zdolnych uczniów. Podobnie dostrzegam u kolegów 14 letniego kuzyna. To tyle wstępu z mej strony. Odpowiadając na pytanie, myślę że antykatolicyzm nie jest wynikiem jakiegoś bólu, cierpienia, palących zakazów ze strony Kościoła. No bo w jaki sposób młody człowiek mógł ucierpieć, ze strony Kościoła? Księdza zna jedynie z lekcji religii, ewentualnie z ołtarza, z którego i tak niewiele rozumie czy też słucha. Problemem jest, iż ludzie nie zdają sobie sprawę że całe życie się uczymy. Popatrzcie na małe dzieci. One dosłownie naśladują każde posunięcie ze strony dorosłych. My wbrew pozorom robimy to samo. To co myślimy, uważamy pochodzi z głównie z tego co kiedyś wyczytaliśmy(np. na felietonach Hioba).
Wiele młodych mówi w ten sposób "Doszedłem do wniosku, że Boga nie ma" - ale zapewne doszedł do wniosku po przeglądnięciu Youtube, usłyszeniu od wielu kolegów że Boga nie oraz od rodziców "nominalnych Katolików" którzy nie maja absolutnie pojęcia o co w tym chodzi(rozumiecie, taki ateizm praktyczny)... "Powtórz kłamstwo tysiąc razy a stanie się prawdą" - wszyscy znamy to zdanie a więc nie pozwólmy by się urzeczywistniło walcząc o młodych jak tylko możemy. Tłuczmy prawdę, argumenty o istnieniu Stwórcy wszędzie jak tylko się da.

Niestety część jest zatwardziała za bardzo. Nie jesteśmy często w stanie przemówić do rozsądku. Co z tego że nasze argumenty są dobre, jak jeszcze muszą w nie uwierzyć. Ale jeśli nie powiemy nic to wówczas niczego nie zdziałamy. Całkiem niedawno odbyłem rozmowę z pewnym wojującym ateistą który stwierdził tak "Nie wierzę w Boga ponieważ kieruje się logiką i rozumem"... To Max Planc czy Izaak Newton czym się kierowali jak nie logiką? Jakoś bycie naukowcami nie przeszkadzało im uwierzeniu, że Bóg istnieje... W ostateczności dostałem odpowiedź "Nie bo nie"...Niestety najgorzej to jest być ograniczonym i w swoim ograniczeniu uważać, że nic nie jest w stanie nas zaskoczyć...

Awatar użytkownika
grzegorzw125
Przyjaciel forum
Posty: 339
Rejestracja: 06-05-12, 21:03
Lokalizacja: R-m
Kontakt:

Post autor: grzegorzw125 » 28-10-12, 14:35

Szczerze mówią nie sądziłem że zrodzi się z tym moich przemyśleń jakaś dyskusja.

A wracając do tematu muszę przyznać że bliżej mi do słów Anteasa... Co prawda nie żyłem w pokoleniu socjalistycznych czy też tuż postsocjalistycznych mimo wszystko nie wydaje mi się żeby wszystko szło dobrym kierunku. Być może sama kultura picia się poprawiła ale to nie znaczy że zjawisko to zanika czy też idzie ku poprawie. Wystarczy spojrzeć na dane statystyczne które sucho odzwierciedlają to zagrożenie, już pomijam temat marihuany i tzw. narkotyków miękkich. Alkohol stał się rozrywką, upewniam się co do tego przekonania co tydzień przeglądając po weekendowego Facebooka, a szczególnie daje to po oczach jeśli się widzie dzieciaków po 14/15/16 w klubach nocnych z piwem czy z drinkiem, niepokoi mnie też fakt, być może zauważany tylko przez ze mnie że coraz częściej dziewczyny w wyżej wymienionym wieku stają się rozrywkowe. Wracając jeszcze do wspomnianej kultury picia, zgadzam się z tym że kultura uległa zmianie. Coraz rzadziej jest spotyka się pijących nastolatków na ulicach, w parkach i miejscach gdzie patrzą ludzie. Zjawisko zeszło to do klubów, barów, mieszkań prywatnych gdzie nie jest już tak zauważalne, przybiera niewidzialny charakter mogący sugerować jego zniknięcie czy też zmalenie. Podam przykład w styczniu miałem okazję przeglądać na Facebooku sylwestra 14-15 letnich dzieciaków, wszystko zorganizowane w domu, możecie wierzyć lub nie z lodówki aż wsypywał się alkohol, ja nie licząc wesel nie widziałem w domu takiej ilości alkoholu. Rodzi się jedno podstawowe pytanie: gdzie są rodzice? no nie wierzę że nić a nic nie wiedzą co robią ich dzieci. Takie przymykanie oka na pewne sprawy skutkuję w późniejszym czasie tragediami życiowymi. Moja mama powtarzała mi zawsze kazanie pewnego księdza, pozwólcie że przytoczę chociaż strzępek " Matka żali się że syn jest alkoholikiem, syn wówczas mówi do matki :matko a kto kto mi dał pierwszy kieliszek wódki do spróbowania: ". Ten przykład idealnie obrazuje często jedyną reakcję rodziców, bo przecież młodzież musi się wyszaleć, bo jak nie za młodu to kiedy... Oczywiście ja tutaj nie uogólniam i nie wrzucam wszystkich do jednego worka, podaję najbardziej skrajne przypadki ponieważ one najbardziej obrazują problemy. Zdaję sobie sprawę że jest mnóstwo młodych ludzi którym daleko do tego co opisałem.

Teraz sprawa druga. Młodzi ludzie mają dziwny (żeby nie powiedzieć idiotyczny) wizerunek wolności, wydaje im się że jak są wolni to już mogą wszystko co im się podoba. Coraz trudniej im jet podporządkować się jakimś regułą, odgórnie przyjętym zasadą- w szczególności gdy zasady te są ustanowienie przez Kościół, oczywiście nie nie mówię o zniesieniu tych zasad tylko o istocie problemu zaakceptowania pewnych już dawno przyjętych reguł przez młodych ludzi i tych starszych też. No bo łatwiej jest czegoś nie robić niż robić. Oczywiście zgadzam się że ogromny wpływ na to co robimy jacy się stajemy mają inne osoby i doświadczenia. Dlatego tak ważne jest wychowywanie w duchu poczucia chrześcijańskiego obowiązku, poświadczonego na chrzcie świętym przez rodziców i rodziców chrzestnych młodego człowieka tak żeby pewne wartości religijne zostały wchłonięte na stałe. Tak aby potem środowisko zewnętrzne, z jakim przyjdzie mu się spotkać, miało jak najmniejszy wpływ na tego człowieka, żeby nie mogło stać się powodem jego odejścia od Boga. ( notabene taka dygresja, dzisiaj w kościele stoi dwóch nastolatków przygotowujących się do bierzmowania, już pomijam fakt ich zachowania, to gdy ksiądz szedł z tacą i jeden z nich zrzucił na tacę, to ten drugi spytał się to co mu powiedział jak wrzucał pieniądze, to nie jest tak śmieszne bo ten człowiek już za parę miesięcy przyjmie świadectwo dojrzałości chrześcijańskiej) .
Wojciech_Domini pisze:Wiele młodych mówi w ten sposób "Doszedłem do wniosku, że Boga nie ma" - ale zapewne doszedł do wniosku po przeglądnięciu Youtube, usłyszeniu od wielu kolegów że Boga nie oraz od rodziców "nominalnych Katolików" którzy nie maja absolutnie pojęcia o co w tym chodzi(rozumiecie, taki ateizm praktyczny)... "Powtórz kłamstwo tysiąc razy a stanie się prawdą" - wszyscy znamy to zdanie a więc nie pozwólmy by się urzeczywistniło walcząc o młodych jak tylko możemy. Tłuczmy prawdę, argumenty o istnieniu Stwórcy wszędzie jak tylko się da.
Zgadzam się z tym, nie bójmy się powiedzieć że jesteśmy chrześcijanami, dając świadectwo swojej wiary, pomagamy innym chrześcijanom przezwyciężyć swój strach, lęk czy wstyd to przyznania się to tego samego. Przecierajmy drogi tym co nie mają tyle odwagi by iść pierwsi z Prawdą. Nie bójmy się krytyki bo jest ona nieodłącznym elementem który stara się podważyć nasze przekonania. A w praktyce wystarczy nie wiele: znak krzyża jadąc autobusem obok kościoła, wypowiedziane "Szczęść Boże" do idącego obok nas księdza. Takimi prostymi gestami dajemy świadectwo że jesteśmy chrześcijanami- osobami wierzącymi w Boga.
Wojciech_Domini pisze:Niestety część jest zatwardziała za bardzo. Nie jesteśmy często w stanie przemówić do rozsądku. Co z tego że nasze argumenty są dobre, jak jeszcze muszą w nie uwierzyć. Ale jeśli nie powiemy nic to wówczas niczego nie zdziałamy. Całkiem niedawno odbyłem rozmowę z pewnym wojującym ateistą który stwierdził tak "Nie wierzę w Boga ponieważ kieruje się logiką i rozumem"... To Max Planc czy Izaak Newton czym się kierowali jak nie logiką? Jakoś bycie naukowcami nie przeszkadzało im uwierzeniu, że Bóg istnieje... W ostateczności dostałem odpowiedź "Nie bo nie"...Niestety najgorzej to jest być ograniczonym i w swoim ograniczeniu uważać, że nic nie jest w stanie nas zaskoczyć...
Największe autorytety w dziedzinie nauki, nie miały wątpliwości co do istnienia Boga. Ogromna wiedza sprawiała że dochodzili do wniosku, że świat jest tak doskonały że nie mógł być dziełem przypadku a świadomym skutkiem działania siły wyższej, pomyślmy przez chwilkę, wszystko we wszechświecie jest w ruchu, gwiazdy, planety, księżyce, komety... nic się ze sobą nie zderza. Albo zmieniające się pory roku, nie są na tyle skrajne żeby pozbawiały ludzkości życia.
Ostatnio zmieniony 28-10-12, 19:27 przez grzegorzw125, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kto się w opiekę odda Panu Swemu,
A całym sercem szczerze ufa Jemu,
Śmiele rzec może: Mam obrońcę Boga,
Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga."

"talitha kum
mówię Ci chłopcze wstań
wcale nie umarłeś lecz śpisz
jeszcze życie wyjdzie Ci..."

ODPOWIEDZ